Andrzej Gołota co jakiś czas przypomina o sobie Polakom. Niestety odkąd zawiódł jako "wielka nadzieja białych", jego największym osiągnięciem pozostaje udział w 12. edycji Tańca z gwiazdami. Mimo to bokser jest zdania, że nie ma obecnie w Polsce nikogo, kto byłby w stanie dorównać jego dokonaniom.
Nie widzę boksera lepszego ode mnie - wyznaje w rozmowie z Faktem, po czym postanawiq wytłumaczyć się ze swoich słynnych porażek: Walka z Lennoxem Lewisem była jedną z największych. Trenowałem bardzo intensywnie i przez to się przetrenowałem. Wszystkie kontuzje, które złapałem podczas treningu, rozwinęły się przed tym pojedynkiem, dlatego w ringu nie byłem sobą. Spuchło mi kolano, trzeba było wyciągać z niego wodę, musiałem przerwać treningi na tydzień. 3 i pół miesiąca przygotowywałem się do tego pojedynku i mimo kontuzji chciałem spróbować.
Jak wiadomo, skończyło się nokautem w pierwszej rundzie.
Opinii Gołoty nie poprawił stoczony 3 lata później pojedynek z Mikiem Tysonem. Polak był liczony już w pierwszej rundzie, po której odmówił dalszej walki.
On od początku faulował - tłumaczy Gołota. Uderzał głową i rozciął mi łuk brwiowy. Sędzia albo tego nie widział, albo nie chciał widzieć. Nic nie zrobił. Tragedia.
Na tej walce kariera Gołoty w zasadzie się zakończyła. Obecnie zarabia jako biznesmen i celebryta.
Na szczeście jednak nie ma ambicji politycznych jak Tomasz "geje to wypaczenia" Adamek.