Wczoraj wieczorem Donald Tusk podczas konferencji prasowej poświęconej nowemu podręcznikowi dla pierwszoklasistów odniósł się do informacji, że jego córka korzysta z ochrony BOR-u. Niedawno głośno było też o noclegach Kasi Tusk w rządowej willi przy ulicy Parkowej w Warszawie. Zobacz: Kasia nocuje w Warszawie ZA PIENIĄDZE PODATNIKÓW?
Premier zapewniał, że jego córka-szafiarka nie korzysta z pomocy opłacanych przez podatników służb, jednak zdarza się, że jest pod obserwacją BOR-owców.
Córka nie korzysta z ochrony BOR ani jej pomocy. Nie korzysta z pojazdów. Żaden członek ochrony nie jeździ z moją córką. Jest czasami dyskretnie obserwowana przez BOR ze względu na zagrożenia wynikające z otrzymywanych pogróżek - tłumaczył zapytany o doniesienia tabloidu, po czym wyciągnął telefon i zaczął czytać SMS-y, które przychodzą do Katarzyny:
Żona wybrała trzy najbardziej cenzuralne. "Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz zabita, rozszarpana na strzępy z całą rodziną. Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy", "Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński. Ty bezrobotna dziwko też zostaniesz zabita i cała wasza rodzina, bo ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu pokoleń". I ostatni, który wzbudził realny niepokój: "Chciałem spytać, czy już wiesz, gdzie będziesz próbowała się ukryć i uciec, bo chyba świadoma jesteś, że jeżeli kundlowi zdejmiemy ochronę, to i z was nikt nie przeżyje". To jest jedna z kilkuset gróźb w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, które są kierowane pod adresem mojej córki.
Przypomnijmy, że Kasia musiała już radzić sobie z jednym stalkerem - pod koniec 2012 roku wyszło na jaw, że uporczywie nęka ją 46-letni Łukasz P., "syn jednego z najwybitniejszych światowych kompozytorów". Krzysztof Penderecki nadal nie chce tego komentować.