Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa ojca Dody, Pawła Rabczewskiego, przeciwko prezenterce TVN-u Agnieszce Szulim. Świadkami były Dorota i jej mama Wanda, jednak nie miały na razie pola do popisu. Rozprawa została bowiem odroczona ze względu na błędy formalne w pozwie. Wniosek ten złożyli... prawnicy Rabczewskiego.
Wyjaśnienia pozwanej, która zeznała przed sądem, że nie jest autorką, lecz tylko prezenterką i przekazuje w programie Na językach treści ułożone przez innych pracowników stacji, okazały się dla nich niemiłym zaskoczeniem.
Wygląda na to, że prawnicy Pawła Rabczewskiego błędnie sporządzili pozew - pisze Fakt. Podobno na kolejnej rozprawie proces będzie się już toczył nie tylko przeciwko Szulim, ale także przeciwko producentowi programu "Na językach" oraz telewizji TVN, która emituje program. Paweł Rabczewski nie ukrywał zdziwienia, ale niestety nie mógł na to nic poradzić.
Nerwy puściły za to jego córce. W rozmowie z dziennikarzami Super Expressu Doda wypomniała Szulim wypowiedż, że "nie jest pindą siedzącą przy kwiatku". Wyśmiewa też jej "bocianią" kreację z rozprawy:
Z tego co wywnioskowałam, to Agnieszka całkowicie zwala winę na swoją stację - mówi wściekła piosenkarka. Uważa, że jest tylko i wyłącznie lektorem, który odczytuje to, co jej się daje na kartce. W związku z tym nie może odpowiadać za słowa, które wypowiada. A przecież mówiła, że nie jest pindą siedzącą przed kartką. Jednak nie jest konsekwentna. Widzę moda w sądzie. Czerwone spodnie... Moda sądowa na bociana!