Aneta Zając pod duchowym przewodnictwem Stefano Terrazzino zajmuje się aktualnie "odkrywaniem swojej kobiecości". Polsat postanowił promować ją pod tym chwytliwym hasłem, które sprawdziło się już w przypadku Kingi Rusin i kilku innych celebrytek. W przypadku Zając, rywalką okazała się Agnieszka Włodarczyk, dość nieoczekiwanie, gdyż obie aktorki i Mikołaj Krawczyk znali się od dawna i nic wcześniej nie zapowiadało takich problemów.
Po rozstaniu z narzeczonym Włodarczyk uznała jednak, że ma co daleko szukać i zabrała się za kolegę z serialu. Stało się to z niezbyt szczęśliwym momencie, akurat gdy wymagające rehabilitacji wcześniaki Krawczyka i Zając miały po kilka miesięcy.
Aneta została więc z dziećmi sama. Sporo nerwów kosztowało ją uporządkowanie sobie życia na nowo, zwłaszcza, że ojciec dzieci był zajęty swoją nową miłością.
Okazuje się, że Taniec z gwiazdami to dla niej nie tylko szansa na promocję w telewizji. Aneta potrzebuje przede wszystkim pieniędzy na rehabilitację dzieci.
Ten program spadł jej jak z nieba - mówi w rozmowie z tygodnikiem Rewia znajomy Zając. Potrzebuje pieniędzy. Robert i Rafał, którzy byli wcześniakami, od urodzenia wolniej się rozwijają. Potrzebują coraz to nowej rehabilitacji i nowego sprzętu. Chłopcy już chodzą, ale nie tak jak inne dzieci. Bolą ich nóżki. Aneta część zabiegów ma refundowanych, ale to kropla w morzu potrzeb, bo za resztę musi płacić i to dużo. To matka lwica. Walczy o chłopców ze wszystkich sił. Obiecała, że wyrosną z nich porządni ludzie. Chociaż wychowuje ich samotnie.
Ich ojciec walczy obecnie o sympatię w telewizji, pozując z małymi pieskami i kotkami.