Nasz czytelnik zauważył na ulicy Porsche Dody. Za jego kierownicą siedział jednak jakiś facet... Działo się to w Warszawie, przy ulicy Rakowieckiej. Cóż, montując sobie prowokującą rejestrację, Doda upewniła się, że nikt nigdy nie pomyli jej Porsche z jakimkolwiek innym...
Porsche śmigało z pasa na pas - wspomina świadek. Zdziwiłem się, że Doda może tak odważnie prowadzić, ale co się okazało, jako kierowca siedział w nim jakiś łysy facet, mięśniak w białej bluzie i z zadowoloną miną wymijał kolejna auta. Zdjęcie wykonałem w pośpiechu z tramwaju.
To pewnie jej ochroniarz o nazwisku Rzeźnik, odwożący auto po tym, jak rozdzielili się pod szczecińskim sądem. Doda wróciła do Warszawy samolotem, a samochód ktoś musiał przecież odwieźć. Trochę to niepraktyczne, ale przecież musiała pokazać się Majdanowi w nowym Porsche.