Jak niedawno ujawnił jeden z tabloidów, Kasia Tusk znowu znajduje się pod ochroną funkcjonariuszy BOR. Kilka dni temu fotoreporter gazety odkrył, że eskortują szafiarkę do galerii handlowej, gdzie umówiła się na zakupy z koleżanką. W odpowiedzi na publikację, tata Kasi, Donald Tusk, ujawnił treść niepokojących pogróżek, których adresatką jest jego córka i cała rodzina. Wygląda to rzeczywiście groźniej niż głośne prześladowanie Kasi przez syna Krzysztofa Pendereckiego. Nadawcy, używając wulgarnych słów, grożą jej śmiercią.
Premier podkreślił, że jego córka nie korzysta w ochrony, jest tylko "dyskretnie obserwowana". Zdaniem Faktu wygląda to trochę inaczej.
Wczoraj pod willą premiera w Sopocie, w chwili gdy Kasia szykowała się do wyjścia, krążył nad nią... helikopter z przyczepioną kamerą - relacjonuje tabloid. Latał tak nad okolicą dobrą godzinę! To nowy element ochrony? Widzieliśmy też, jak oficerowie BOR stali koło domu premiera i nie dopuścili na podwórko listonosza, odbierając od niego pocztę na ulicy. To wszystko nie było specjalnie dyskretne. Na dodatek, w pobliżu czuwał patrol straży miejskiej i policji. Wygląda na to, że służby uznały, że Kasię trzeba otoczyć szczelną ochroną, a dom Tusków zamienić w twierdzę. Pierwsze kroki już zrobiono...
_
_