Jak już pisaliśmy, Krzysztof Ibisz próbuje dogadać się ze swoją drugą żoną w sprawie obniżki alimentów na młodszego syna. Obecnie wynoszą one 7 tysięcy złotych miesięcznie. Prezenter wprawdzie wrócił już do głównego Polsatu po zesłaniu do Polsat Cafe, a nawet dostał do prowadzenia prestiżowy dla stacji Taniec z gwiazdami, jednak ponoć wykonuje tę pracę w ramach dotychczasowego wynagrodzenia.
Podobno wysokość alimentów położyła się cieniem na relacji prezentera z jego obecną dziewczyną. Ibisz chce się z nią żenić, lecz Patrycja Madejska trochę się obawia, że jeśli powinie mu się noga, to na nią również spadnie obowiązek utrzymywania jego synów. Zobacz: Ibisz ZNOWU CHCE SIĘ ŻENIĆ! "Ona nie chce o tym słyszeć!"
Kłopot w tym, że z kolei Anna Nowak-Ibisz nie chce słyszeć o żadnej obniżce, nawet symbolicznej, wynoszącej tysiąc złotych.
Jego prośba jest śmieszna - komentuje w Fakcie osoba z otoczenia byłej żony prezentera. I nie ma miejscu, biorąc pod uwagę jego dochody.
Jak informuje tabloid, na chałturach czyli prowadzeniu imprez zamkniętych, Ibisz potrafi zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. A nawet lepiej. Jego stawka sięga 10 tysięcy za wieczór. Bywają miesiące, w których prowadzi nawet 10 bankietów.
Co ciekawe, jak twierdzi Fakt, Ibisz chce obniżki alimentów tylko na młodszego syna. Z kolei inne źródła zapewniają, ze jednak na obu, z tym że z pierwszą żoną dogadał się poza salą sądową.
Czy Annie Nowak-Ibisz uda się wywalczyć swój tysiąc? 7 tysięcy miesięcznie to naprawdę niezła pensja, w Polsce mało kto tyle zarabia.