Jak już pisaliśmy, Anna "7 tysięcy" Ibisz nie chce się przychylić do prośby byłego męża o obniżenie alimentów na ich syna choćby o tysiąc złotych miesięcznie. Żaliła się niedawno, że Krzyś "kazał jej wozić taczki z drewnem", a teraz jeszcze chce ją wpędzić w biedę. Bieda oznacza dla niej życie za telewizyjną pensję i dodatkowo "marne" 6 tysięcy miesięcznie.
Przypomnijmy, że aktorka pracuje obecnie w Polsat Cafe, gdzie prowadzi własny program. Jak niedawno informował jeden z tabloidów, zarabia około 5 tysięcy złotych. W sumie z alimentami daje jej to co miesiąc 12 tysięcy złotych. Mieszka wraz z synem w 350-metrowym domu pod Warszawą.
W tygodniku Gwiazdy Nowak-Ibisz broni jej znajomy. Tłumaczy, że ma prawo domagać się pieniądzy, bo Ibisz bardzo ją skrzywdził.
Dla Anny ich rozstanie było kompletnym szokiem. Wylała wiele łez, bardzo cierpiała - tłumaczy w rozmowie z tabloidem jej znajomy. Dla Krzyśka rzuciła wszystko, łącznie z karierą w Niemczech, gdzie była gwiazdą jednego z najpopularniejszych seriali i zarabiała jak europejska gwiazda. Była przekonana, że razem się zestarzeją i będą trwać u swojego boku do końca życia. Nie spodziewała się, że Krzysztof nie będzie w pełni szczęśliwy jako jej mąż.
Szczęśliwy nie jest również jako jej były mąż.