Żadna z polskich wokalistek nie była chyba tak blisko zrobienia prawdziwej, międzynarodowej kariery co Edyta Górniak. W 1994 roku jako pierwsza w historii reprezentowała nasz kraj w Konkursie Piosenki Eurowizji. Zajęła drugie miejsce i to ponoć tylko dlatego, że sędziowie (nie było wówczas głosowania, ale ocena jurorów) uznali, że polska telewizja nie jest gotowa na organizację tak wielkiego wydarzenia, co było obowiązkowe dla państwa, z którego pochodzi zwycięzca.
Po tak wielkim sukcesie przed 22-letnią Edytą otworzyło się wiele możliwości. Jedną z nich była propozycja współpracy z Princem, którą jednak Górniak odrzuciła, bo, jak wspomina... przestarszyła się, że może chcieć od niej czegoś więcej.
Mieliśmy rozpocząć współpracę z Princem. To było po Eurowizji. I Prince zażyczył sobie, że nikt nie wchodzi do studia, kiedy on ma mnie w studio. I ja się przestraszyłam. Bo on jest nieprzewidywalny podobno względem kobiet. Nie mógł wejść nawet menadżer ani przedstawiciel wytwórni płytowej. Nikt - wspominała Górniak w rozmowie z Łukaszem Jakóbiakiem. Musiałam się oddać w jego ręce w studio. On to zlecił wytwórni, że mają umówić spotkanie. Bardzo długo rozmawialiśmy z Wiktorem i przedstawicielem niemieckiej wytwórni, że to jest jego warunek, że kobieta wchodzi sama przez jego progi. A ponieważ ja słyszałam legendy na temat tego, jak on uwielbia kobiety, jak je traktuje, jak je uwodzi, jak potrafi czasami może przedmiotowo traktuje to się przestraszyłam, byłam młodziutka wtedy. Absolutnie nie żałuję tego. Może by mi jakiejś większej krzywdy fizycznej nie zrobił, ale może psychicznie bym to bardzo źle zniosła. Byłam kiedyś molestowana w dzieciństwie, więc ja się przestraszyłam.
Myślicie, że naprawdę coś jej groziło?
Przypomnijmy, że Górniak próbowała swoich sił poza Polską - w 1997 roku singiel When You Come Back To Me odniósł sukces w Skandynawii, Portugalii oraz krajach azjatyckich. Na tym w zasadzie się skończyło, a Edyta skupiła się na robieniu kariery w Polsce.