Pierwszy film biograficzny o Stevie Jobsie, założycielu firmy Apple, spotkał się z dość umiarkowanym entuzjazmem ze strony krytyki i widzów. Recenzje były bezlitosne, wytykając przede wszystkim kiepską grę Ashtona Kutchera, którego obsadzono chyba tylko ze względu na fizyczne podobieństwo do twórcy iPhone'a. Z drugiej strony dużą zaletą produkcji uznano fakt, że nie próbowano Jobsa wybielać, ale pokazano go jako "apodyktycznego dupka"... Którym ponoć był.
Teraz do ekranizacji historii biznesmena przymierza się kolejny reżyser. Danny Boyle, nagrodzony Oscarem w kategorii Najlepsza Reżyseria w 2008 za Slumdog. Milioner z ulicy, chce bazować przede wszystkim na biografii autorstwa Waltera Isaacsona pt. Steve Jobs. Produkcją, czyli sfinansowaniem przedsięwzięcia zajmie się Sony.
Najbardziej szokuje jednak wstępny wybór odtwórcy tytułowej roli. Ponoć na szczycie listy jest... Leonardo DiCaprio, który co prawda nie podpisał jeszcze żadnego kontraktu, ma jednak gwarantować komercyjny sukces filmu. Niespełna 40-letni aktor prowadzi obecnie rozmowy z producentami.