Marta Kaczyńska i Marcin Dubieniecki zgodzili się wreszcie co do tego, że ich doświadczonego polityką małżeństwa nie da się już uratować. Zresztą odkąd Marta z córkami przeprowadziła się do odziedziczonego po rodzicach apartamentu w Sopocie, ich związek istniał już tylko na papierze. Jak się później okazało, Marcin w międzyczasie znalazł oparcie w bliskiej przyjaźni z... byłą żoną Artura Boruca.
Skończyło się pozwem rozwodowym, złożonym przez Marcina. Jak ujawnili znajomi pary, nie przewiduje się większych komplikacji, bo małżonkowie mają podpisaną intercyzę. Jedynym punktem spornym okazała się opieka nad dwiema córkami.
Do tej pory Ewa i Martyna mieszkały z mamą, zaś Dubieniecki miał nieograniczone prawo do spotkań z nimi. Uważał jednak, że to za mało. Jak ujawnili znajomi prawnika, planował on ubiegać się o naprzemienną opiekę. Czyli córki przez 2 tygodnie mieszkałyby u niego, a przez kolejne dwa - u matki.
Marta kategorycznie się temu sprzeciwiła. Jej zdaniem przerzucanie dzieci z miejsca na miejsce nie przyniesie nic dobrego. Ponieważ Marcin się upierał, ich relacje uległy dalszemu pogorszeniu.
Jednak, jak informuje Fakt, ostatecznie się dogadali:
Zdecydowali, że dzieci nadal będą mieszkać tak jak teraz, z Martą, a Dubieniecki, jak tylko będzie to możliwe, będzie je odwiedzał. Marta wreszcie przestała się zamartwiać.
Przypomnijmy, że widzieli się w święta w Warszawie. Jarosław Kaczyński nie zaprosił jednak Marcina do domu: Dubieniecki boi się Kaczyńskiego! "NIE CHCIAŁ GO WIDZIEĆ W SWOIM DOMU"