We wtorek w sieci zadebiutował nowy teledysk Avril Lavigne do piosenki pt. Hello Kitty. Umieszczono go zarówno na oficjalnej stronie internetowej piosenkarki, jak i w serwisie You Tube. Kilkanaście godzin później został on jednak usunięty, bez podania konkretnej przyczyny. Klip co prawda znów można obejrzeć, rozgorzała jednak dyskusja dotycząca jego rasistowskiego wydźwięku.
Jego akcja rozgrywa się w sklepie ze słodyczami, sypialni i na ulicach, 30-letniej gwieździe towarzyszą cztery Azjatki, bezmyślnie wykonujące taneczne ruchy. Wszystko w słodkiej, kolorowej oprawie i bogatej scenografii. Oburzeni są nie tylko internauci - teledysk skrytykował również prestiżowy magazyn Bilboard. Zdaniem jego redaktorów Lavigne "fetyszyzuje kulturę japońską" i "traktuje ją instrumentalnie i rasistowsko", a poza tym jest kiepską kopią Gwen Stefani, która podobne - chociaż znacznie lepsze i bardziej subtelne - teledyski nagrywała dekadę temu.
Wykonuje dziwne ruchy w towarzystwie czterech, identycznych i pozbawionych jakiegokolwiek wyrazu kobiet azjatyckiego pochodzenia - czytamy w recenzji. To fetyszyzacja kultury japońskiej i bardzo zły teledysk.
Sama Lavigne broni się, że jest wielką fanką Japonii i "spędziła tam połowę życia":
Rasizm?! Kocham japońską kulturę, spędziłam tam połowę mojego życia - napisała na Twitterze. Poleciałam do Japonii, żeby nakręcić ten teledysk. Specjalnie dla moich japońskich fanów, z moją japońską wytwórnią, japońskimi choreografami, japońskim reżyserem w Japonii.
Faktem jest, że Avril ma w Japonii ogromną rzeszę fanów, którym nie przeszkadza jej kiczowaty gust i stylistyka "starej malutkiej". Mamy nadzieję, że teledysk się im spodobał.