Data premiery najnowszej płyty Edyty Górniak znów przesunęła się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Piosenkarka, nie bacząc na koszty, szlifuje materiał, a co gorsza, jak twierdzą jej współpracownicy, co chwila ogarnia ją chęć by wszystko wyrzucić do kosza. Na tych rozterkach straciła już pół miliona złotych i kwota ta ciągle rośnie.
Jak sugeruje Fakt, sprawa jest znacznie poważniejsza. Nie chodzi tylko o zastrzeżenia do nagranego materiału. Edyta doszła ponoć do wniosku, że nie umie już śpiewać tak jak kiedyś.
Edyta przeżywa, że jej głos nie brzmi już tak jak 20 lat temu - ujawnia w rozmowie z tabloidem osoba z jej otoczenia. Teraz ma bardziej siłowy i trudno jej już śpiewać np. "To nie ja" w taki sposób jak kiedyś. Bez rozśpiewania jest to prawie niemożliwe. Lekcje, które jakiś czas temu wzięła, nic tu już nie zmienią, bo głos się naturalnie starzeje.
Jak wiadomo, Edyta ma obsesję na punkcie starzenia. Jak ujawnił niedawno jej znajomy, jest tak zmartwiona upływającym czasem, że nie pokazuje się narzeczonemu bez makijażu, nawet w nocy. Ciężko jej się pogodzić z tym, że głos z czasem także ulega zmianom.
Optymalny wiek do śpiewania to 30 lat - wyjaśnia w tabloidzie specjalistka od emisji głosu, Elżbieta Zapendowska. Barwa głosu zmienia się całe życie, nabiera tonów składowych.
Górniak to jednak nie przekonuje. Chciałaby, żeby było jak dawniej.
Edyta dwoi się i troi, chce nowe ballady śpiewać w taki sposób, by fani i słuchacze nie zauważyli, że już nie wyciąga jak kiedyś - ujawnia znajomy artystki. Po prostu obawia się, że ktoś powie, że nie jest już diwą.