Po aresztowaniu Justina Biebera w styczniu tego roku pojawiły się informacje, że 20-letni Kanadyjczyk może mieć problemy z legalnym wjazdem na teren Stanów Zjednoczonych. Chociaż związał swoje życie z tym krajem, nie otrzymał Zielonej Karty czy prawa do obywatelstwa i, co więcej, jego szanse na jego otrzymanie drastycznie spadły. Doszło nawet do tego, że do Baracka Obamy skierowano specjalną petycję z prośbą o... deportowanie gwiazdora. Zobacz: Obama rozpatrzy petycję o DEPORTACJĘ BIEBERA! "Chcemy USUNIĘCIA GO ZE SPOŁECZEŃSTWA!"
Chociaż deportacja nie była raczej realna, prawnicy specjalizujący się w prawie imigracyjnym wskazywali, że Bieber powinien spodziewać się dużych problemów na granicy z USA. Teraz okazało się, że mieli rację.
W czwartek Justin wracał z podróży do Japonii, lądował na lotnisku LAX w Los Angeles. Funkcjonariusze tamtejszego Biura Imigracyjnego zatrzymali go i przesłuchiwali przez ponad dwie godziny. Towarzysząca Bieberowi świta i ochroniarze czekali pod zamkniętymi drzwiami, wyraźnie poddenerwowani.
Po zakończeniu przesłuchania wokalista został wypuszczony do domu. Ani Justin, ani jego menedżer nie komentuje sprawy.