Dawid Kwiatkowski nie bez powodu był porównywany do Justina Biebera. Karierę zaczął publikując w sieci nagrania z cudzymi piosenkami. W taki właśnie sposób odkryła go wytwórnia płytowa. Chłopak zrobił sobie także fryzurę na Biebera. Nieustannie kibicują mu rzesze nastolatek. W najnowszym wywiadzie młody celebryta ogłasza, że nie chce iść w ślady lubiącego marihuanę i prostytutki Kanadyjczyka.
Nie zamierzam iść w jego ślady. Łączy nas tylko to, że obaj zaczynaliśmy karierę od Internetu - mówi na łamach Party. Kiedyś go nawet nie lubiłem, pewnie z zazdrości. Jednak w ubiegłym roku wygrałem w radiu wejściówki na jego koncert i od tamtej pory jestem pod wrażeniem Justina. Spotkałem się z nim, chwilę porozmawialiśmy, zrobiliśmy sobie zdjęcie i teraz ciągle oglądam jego koncerty.
Rodzice nieco sceptycznie podchodzili do mojego muzykowania. Obserwowali, jak ciężko pracuje mój brat, i wiedzieli, że nie jest to łatwa droga. Wiedzą, że jestem na tyle rozsądny, że nie wydam bez sensu pieniędzy, które zarobię.
Od kilku tygodni Dawid występuje w Tańcu z gwiazdami. Idzie mu całkiem nieźle. Jurorzy nagradzają go bardzo wysokimi notami. Piosenkarz twierdzi jednak, że "nie lubi być nazywany gwiazdą":
Mój menedżer wiedział, że będę sceptyczny, dlatego gdy ludzie z Polsatu zadzwonili do mnie z propozycją występu, powiedział: Tylko nie odkładaj słuchawki. Na początku odmawiałem. Nie chciałem, żeby ludzie uważali mnie za kogoś, kto kocha blask fleszy. Poza tym nie lubię być nazywany gwiazdą. Potem stwierdziłem, że dzięki temu show mam szansę pokazać się szerszej publiczności. Po to się bierze udział w takim programie, żeby wygrać. Oczywiście nie zamierzam iść po trupach do celu, ale byłoby miło zdobyć Kryształową Kulę.