Dwa tygodnie temu Miely Cyrus trafiła do szpitala i zmuszona była przerwać amerykańską część swojej trasy Bangerz Tour. 21-latka relacjonowała swój pobyt w szpitalu, wrzucając do sieci coraz to nowe zdjęcia i zapewniając, że lekarze świetnie leczą jej zatrucie antybiotykami, które miała podobno przyjmować ze względu na przedłużające się przeziębienia. Osoby z jej otoczenia twierdzą wprost, że chodzi o uzależnienie od narkotyków: "Jeżeli nadal będzie brać ecstasy, GROZI JEJ UDAR!"
Po wyjściu ze szpitala Cyrus postanowiła więc przedstawić własną wersję wydarzeń i zdementować plotki mogące zaszkodzić jej wizerunkowi (chociaż może to faktycznie być niemożliwe):
Rozchorowałam się w trasie. Myślałam, że wszyscy w ekipie zmagają się z tym kaszlem. To była lekka grypa albo jakieś przeziębienie. Więc dali mi leki - wspomina Miley w rozmowie Ryanem Seacrestem na antenie KIIS-FM. Wszystko było w porządku przez pierwsze pięć dni, ale szóstego dnia obudziłam się przerażona. Kiedy jesteś na coś uczulony, to prostu się trujesz. Ja się trułam. Byłam przerażona. Nie mogłam oddychać.
Być może Miley jednak "truła się" czymś więcej, niż tylko antybiotykami?