Po finale Tańca z gwiazdami Mateusz Damięcki pojechał z resztą uczestników na imprezę. Paparazzi przyłapał go kompletnie pijanego wracającego do domu w samej koszulce...
W ekskluzywnym warszawskim klubie, w którym impreza trwała do białego rana, młody aktor jak mógł starał się w zabawie dotrzymać kroku kolegom. Klub opuścił dopiero około 6 rano, ale od razu było widać, że to o kilka godzin za późno - komentuje Super Express.
Aktor, wsparty na ramieniu swojej partnerki Ewy Szabatin, ledwo powłóczył obolałymi pewnie od tańca nogami. Nie dość, że Damięckiemu dokuczały odmawiające posłuszeństwa członki, to jeszcze wyraźnie zaszkodziła mu duchota panująca w klubie. Szukając orzeźwienia, ruszył więc do stojącej na mrozie taksówki w samym podkoszulku.
Ewa podobno bardzo troszczyła się o niedysponowanego partnera, tabloid wspomina, że była "po matczynemu opiekuńcza". Damięcki na tyle źle się czuł, że musiał wyjść z taksówki wcześniej i część drogi do domu pokonał na piechotę.