Monika Głodek Janowska od kilku lat unikała mediów. Te chętnie jednak donosiły o kolejnych faktach związanych z jej aresztowaniem w sklepie Naiman Marcus na Florydzie. W jej torbie znaleziono ubrania, które miały zostać skradzione ze sklepu.
Celebrytka postanowiła w końcu "przerwać milczenie". W najnowszym wywiadzie próbuje przekonać, że nigdy nie była winna, nie handlowała ubraniami ze Stanów, a jej aresztowanie to pomyłka...
Od dwóch lat, czyli od kiedy jestem w związku z Robertem, nie ukazała się ani jedna prawdziwa informacja na mój temat - mówi w rozmowie z Show. To nabijanie czytelników w butelkę te wszystkie kłamstwa, że nie zostałyśmy uniewinnione. Trzeba zacząć od tego, że przede wszystkim nigdy nie byłyśmy winne. Brednią są doniesienia, że sprzedawałam ubrania na planie show "Jaka to melodia" czy serialu "Życie nad rozlewiskiem".
Żona Roberta Janowskiego potwierdza także podejrzenia mediów, jakoby jej krótkotrwałe zakończenie związku z gwiazdorem było jedynie strategią w próbie zdobycia sympatii sądu orzekającego, gdzie będą mieszkały jego córki:
Faktycznie na krótko się rozeszliśmy. To była nasza wspólna decyzja. Trwała sądowa rozprawa o zmianę miejsca zamieszkania dziewczynek. To był dla nich trudny okres, dlatego naszym priorytetem było zapewnić im spokój i poczucie bezpieczeństwa, a przy tej nagonce medialne było to nieosiągalne. Mieliśmy nadzieję, że trochę uciszymy tym plotkarzy i oszczędzimy cierpienia dziewczynkom. To była ich decyzja, że chcą zamieszkać z nami i jedyne, co mogłam im dać, to miłość, poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że nie trzeba być biologicznym rodzicem, żeby kochać ponad wszystko. Jesteśmy fajną, kochającą się rodziną i to jest nasz olbrzymi sukces.
Jak myślicie, kiedy wróci na ścianki? Zatęskniliście już za jej uśmiechem?