Ewa Chodakowska ma problemy ze zniesieniem krytycznych opinii. Niejednokrotnie atakowała osoby na swoim internetowym profilu. Jednej dziewczynie oberwało się za to, że odmówiła wysłania na nią SMS-a za 3 złote.
Od kilku miesięcy Chodakowską krytykuje najmocniej Mariola Bojarska-Ferenc, która w latach 90-tych rozpowszechniła wśród Polaków modę na fitness. Wielokrotnie atakowała ją za to, że nie ma wiedzy i doświadczenia, by trenować innych. Oskarżyła ją także o kłamstwa. Zobacz:
Bojarska-Ferenc skończyła AWF i jest członkinią największych światowych stowarzyszeń fitness i chiropraktyki. Ewa twierdzi jednak, że to i tak za mało, by być dla niej autorytetem.
Też jestem profesjonalistką i nie zgadzam się z tymi zarzutami. Współpracuję z wieloma fachowcami, m.in. z fizjoterapeutami, którzy nie tylko wykładają na uniwersytetach w Polsce, ale przede wszystkim pracują z moimi programami na co dzień. To są dla mnie autorytety - chwali się skromnie na łamach Flesza. Nie da się ukryć, że pani Bojarska-Ferenc znalazła wreszcie sposób, aby przypomnieć o sobie mediom: zdecydowała się mnie obrażać i tak zwrócić na siebie odwagę. Tak, to niewątpliwie jakaś strategia. Czy ona ma coś wspólnego z treningiem? Albo inaczej: ze zmotywowaniem ludzi do treningu? Nie. Ale to już jej sprawa. Ja zdecydowanie bardziej wolę skupić się na moich podopiecznych niż na odpowiadaniu na krytykę "zapomnianej trenerki fitness" - jak o niej gdzieś przeczytałam.
Myślicie, że odpowie?