Dziś wieczorem w Kopenhadze odbędzie się drugi półfinał 59. Konkursu Piosenki Eurowizji, w którym o miejsce w finale będą walczyć Donatan, Cleo i My Słowianie w wersji angielskiej. Nasi reprezentanci uprzedzają jednak, że nie ma co liczyć na ich zwycięstwo, bo w plebiscytach tego typu "najmniej liczy się muzyka".
Ludzie nie rozumieją, że w konkursie eurowizyjnym nie chodzi o to, że kawałek jest fajny i wszyscy na niego nagle głosują. Tu jest bardzo dużo polityki, bardzo dużo faworyzowania się przez kraje nawzajem. Wiadomo, że Skandynawia głosuje na siebie, Hiszpania głosuje na Portugalię, Portugalia na Hiszpanię, Bałkany na siebie nawzajem. To jest niezwiązane z muzyką. Muzyki tutaj, tak naprawdę, jest niedużo - tłumaczy Donatan w rozmowie z Interią i dodaje, że spore oczekiwania Polaków względem ich występu są wygórowane i "nie ma się czym podniecać":
Jest jeszcze element show, element jakiegoś skandalu i dużo innych rzeczy. Ludzie tego nie rozumieją i wydaje im się, że zawsze tylko muzyka decyduje, a nie jest to, niestety, prawdą. W związku z czym nie ma co się podniecać. W Polsce jest taka tendencja, że ludzie się podniecają, a jak przychodzi co do czego, to nadzieje są jak krew w piach. Ja ludziom wprost mówię, że nie ma co się napalać, nie ma co tego przeżywać, trzeba po prostu traktować to luźno, tak jak my traktujemy**.**
My nawet nie mamy menedżera, mamy tylko człowieka od koncertów - mówi. Jesteśmy z zupełnie innej bajki. Dla nas to jest dziwne i trochę przykre. Czy jesteśmy obok? Na pewno pływamy w tym gównie i chyba robimy to dobrze.
Będziecie oglądać dzisiaj, jak Donatan i Cleo "pływają w tym gównie"?
W dobrym zaprezentowaniu się mogłoby im pomóc kilka lekcji języka angielskiego.
Posłuchajcie: