Znając Monikę, trudno było zakładać, że nie poleci do gazet ze zwierzeniami tuż po ślubie. A może nawet i przed. Wywiad, którego udzieliła Vivie, był pewnie przygotowany jeszcze przed sobotnią uroczystością. Niestety, celebrytce nie udało się namówić na zwierzenia świeżo poślubionego męża, ale to nic nie szkodzi, bo sama najlepiej wiedziała, co mógłby mieć do powiedzenia.
Jak ujawnia Monika Richardson, z domu Pietkiewicz, po mężu Zamachowska, związek z nią był dla Zbyszka ratunkiem. Gdyby nie ona, nigdy nie wziąłby się w garść. Przy okazji poniża też jego poprzednią, porzuconą żonę, z którą "był od wielu lat nieszczęśliwy".
Ten wspaniały skomplikowany facet był od wielu lat nieszczęśliwy - wyznaje w wywiadzie Zamachowska. Kiedy z naszych rozmów powoli wyłonił się obraz mężczyzny, który od lat funkcjonował w swoim związku właściwie jako niepotrzebny mebel, przesuwany z kąta w kąt, coś we mnie pękło. Nie z litości, ale z czułości, tkliwości wobec geniusza. Pomyślałam sobie, że jeśli tylko jest to możliwe, oddam Zbyszkowi radość życia, którą miał, kiedy poznaliśmy się przed 30 laty, i której nie miał, kiedy spotkaliśmy się trzy lata temu.
Teraz jest mężczyzną. Przestał chodzić zakurzony, szary, przedwcześnie myślący o emeryturze. To jest największy komplement, jaki mogłam usłyszeć. Mam poczucie choć zdaję sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie moja zasługa że w życiu Zbyszka pojawiła się nadzieja, że on jeszcze coś może osiągnąć.
Rzeczywiście, jeżeli coś jeszcze osiągnie, to na pewno dzięki Monice.