Wczoraj w gdyńskim sądzie miała odbyć się rozprawa rozwodowa Marty Kaczyńskiej i Marcina Dubienieckiego. Dla 34-letniej bratanicy Jarosława Kaczyńskiego będzie to już drugi rozwód w życiu. Rozprawa jednak nie odbyła się, gdyż Marta z ostatniej chwili złożyła wniosek o jej odroczenie. Jak ujawnił Fakt, na pewno nie chodziło o nagłą chorobę, uniemożliwiającą pojawienie się w sądzie, gdyż tego samego dnia Kaczyńska jeździła na rowerze.
Zdziwiony i wściekły był sam mąż Marty. Zapytany o powód jej decysji powiedział: Nie interesuje mnie to!
Jaki był więc powód? Zdaniem Super Expressu, przyjście do sądu odradził jej stryj, Jarosław Kaczyński. Podobno rozwód w rodzinie jest mu teraz wybitnie nie na rękę.
Rozpad rodziny byłby źle odebrany przez elektorat partii. W kampanii zawsze lepiej brać śluby, aniżeli się rozstawać - tłumaczy w Super Expressie Piotr Tymochowicz, specjalista od marketingu politycznego.
Na dodatek na 21 maja przewidziano premierę książki autorstwa Marty, poświęconej zmarłym w katastrofie smoleńskiej rodzicom. Zdaniem polityków PiS publikacja może odświeżyć teorie dotyczące zamachu, których partia przed wyborami woli raczej unikać. Od słowa do słowa doszli ponoć w partii do wniosku, że kolejny skandal z udziałem Marty jest im do niczego niepotrzebny i w końcu nic się nie stanie, jeśli wstrzyma się z rozwodem do czasu po wyborach.
Teraz mamy tak naprawdę decydujący moment kampanii wyborczej. Gdyby rozwód Marty stał się faktem, w mediach rozpocząłby się serial o tym, jak to Marta jest do wzięcia, czy ma już nowego wielbiciela, ile ma majątku, jaką to jest partią - potwierdza w rozmowie z Faktem jeden z doradców Jarosława Kaczyńskiego. A jeszcze nie daj Bóg ktoś zrobiłby jej jakieś zdjęcia z mężczyzną i serial nie skończyłby się do wyborów.
Warto dostosowywać plany rozwodowe do wyborów?