Joanna Liszowska została poniżona w kolejce do kasy w supermarkecie. To znaczy - potraktowano ją jak "zwykłego" klienta. Aktorkę oburzył fakt, że ciężko pracujący na kasie chłopak nie śledzi jej telewizyjnych dokonań.
Nasz informator wspomina swoje spotkanie z Liszowską w Carrefourze w nowootwartej galerii handlowej w Gdańsku:
Pani Liszowska stała przede mną w kolejce do kasy. Nie od razu ją poznałem. Od tyłu widziałem tylko jej bujne loki, a ona sama przysłaniała mi wyjście ze sklepu. W rzeczywistości wydaje się jeszcze większa niż w telewizji, może to przez te kozaki na obcasie. Zrobiło się śmiesznie, kiedy doszła do końca kolejki, a kasjer (miał może z dwadzieścia parę lat) zanim jeszcze zaczął ją obsługiwać, poprosił, by podniosła koszyki, które przewróciła kobieta przed nią i wyniosła je poza kasę, bo on nie może wstawać ze stanowiska pracy.
Pani Joasia spojrzała, jakby była w ukrytej kamerze, trochę z zażenowaniem. Była kompletnie zaskoczona i nie ruszyła się z miejsca. Kiedy kasjer powtórzył prośbę, parsknęła śmiechem sama do siebie i spełniła jego prośbę. Później jeszcze miała problem z drobnymi, wysypała ich całe mnóstwo na kasę, może w odwecie za koszyki. Aha, kupiła ciemny chlebek, pomidory, dwa ogórki i kostkę smalcu.
Czujemy się w pełni poinformowani.