Dopiero po wyroku skazującym, wydanym przez warszawski sąd w sprawie przeciwko psychofanowi Małgorzaty Kożuchowskiej, wyszło na jaw, ile aktorka się przez niego wycierpiała. 52-letni mieszkaniec Torunia nachodził gwiazdę i jej bliskich, nękał telefonami i SMS-ami, czatował na nią przed Teatrem Narodowym i zaczepiał przed wejściem na bankiety. Przez ten cały czas aktorka milczała, bojąc się, że jej wypowiedzi mogłyby dodatkowo rozdrażnić Piotra P.
Póki w polskim kodeksie nie istniało wtedy jeszcze pojęcie stalkingu, policja nie mogła prześladowcy nic zarzucić. Kiedy kilka tygodni temu sąd wydał Piotrowi P. zakaz zbliżania się do Kożuchowskiej i jej bliskich przez kolejne 10 lat, aktorka odetchnęła z ulgą. Zobacz: Kożuchowskiej pilnuje czterech ochroniarzy!
Przyjęłam wyrok z satysfakcją - przyznała po rozprawie. Zamyka on przykry okres z życia mojego i mojej rodziny.
W trakcie procesu okazało się, że Piotr P. był zakochany w Hance Mostowiak, postaci, w którą Kożuchowska wcielała się przez kilkanaście lat w serialu M jak miłość. Trzy lata temu zdecydowała się odejść z serialu. Niedawny wyrok rzuca nowe światło na jej ówczesną decyzję. Ponoć liczyła na to, że kiedy Piotr P. na własne oczy zobaczy śmierć Hanki, da jej spokój.
Kiedy odchodziła, nikt nie wiedział, co kryje się za tą decyzją - pisze tabloid. Spekulowano, że znudziła jej się rola.
Czy gdyby Ilona Łepkowska znała wtedy prawdę, zaplanowałaby śmierć Hanki mniej złośliwie?
Przypomnijmy: "Łepkowska zgotowała jej GROTESKOWĄ ŚMIERĆ"