Trzeba przyznać, że w ostatnich tygodniach Justinowi Bieberowi udawało się trzymać z dala od skandali. Jego zmiana pseudonimu na "Bizzle" (czyli "dziwka") wywołała lawinę kpin, a zamiłowanie do prostytutek przestało szokować. Okazało się jednak, że to jeszcze nie wszystko, na co go stać.
Policja w Los Angeles otrzymała we wtorek zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, polegającego na... kradzieży telefonu komórkowego. Miało do niego dojść w poniedziałek wieczorem, kiedy Bieber i jego świta bawili się w parku rozrywki w Sherman Oaks niedaleko Los Angeles. Osoby z jego otoczenia zapewniają, że nie doszło do niczego, co mogłoby zainteresować śledczych. Kobieta, która wniosła oskarżenie, jest innego zdania:
Justin i jego koledzy wdali się w dyskusję z inną grupą mężczyzn, która wkrótce wymknęła się spod kontroli. Wyglądało na to, że zaraz zaczną się bić - mówi poszkodowana. Kiedy zobaczył, że sięgam po telefon, kazał mi go oddać, żeby mógł skasować kompromitujące go zdjęcia. Odmówiłam, a wtedy przysunął się do mnie, sięgnął do mojej torebki i po prostu mi go zabrał**.**
Policjanci nie podjęli jeszcze decyzji o przesłuchaniu bądź aresztowaniu Biebera, wciąż prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Ustalenie, co naprawdę się wydarzyło nie będzie jednak trudne - incydentowi przyglądało się bowiem sporo osób.
Zobacz też: Bieber ZATRZYMANY NA LOTNISKU!