Wzorem innych celebrytów Robert i Monika Janowcy postanowili pożalić się na swój ciężki los w mediach. Dziś do kiosków trafi nowy numer tygodnika Wprost, na którego okładce małżonkowie informują, że "zostali zlinczowani". Nie przez ochronę sklepu z ubraniami, ani amerykańską policję, tylko przez polskie media.
- To co, razem z żoną ministra Drzewieckiego, robiła pani w sklepie na Florydzie? - pyta dziennikarka.
- Jak to co robiłam w sklepie? Proszę mi wybaczyć, ale potraktuję to pytanie jako żart - odpowiada ostro Janowska.
- Byłyście na babskich zakupach.
- Tak.
(...)
- Nie czytałam prokuratorskiego uzasadnienia. Macie dokument, którym możecie udowodnić pani niewinność?
- Proszę pani, niewinności się nie udowadnia! Można próbować udowodnić winę, a my winne nie jesteśmy**.**
Dlaczego więc Robert tuż po wybuchu afery zerwał zaręczyny z Moniką i poinformował o tym media? Ten temat pojawił się w wywiadzie i wyraźnie zdenerwował parę celebrytów:
- Rzeczywiście o sprawie dowiedział się pan z mediów?
- Przede wszystkim nie zgadzam się na nazywanie "mediami " brukowych, nieuczciwych, fałszujących fakty tabloidów.
- Dobrze. Czy zatem o sprawie dowiedział się pan z tabloidów?
- To kłamstwo, takie jak 99 proc. innych rewelacji publikowanych na tych łamach. O zatrzymaniu mojej żony w sklepie dowiedziałem się od niej tego samego dnia, w którym doszło do zatrzymania.
- Czyli zadzwoniła żona, jeszcze wtedy narzeczona, i oznajmiła, że jest w rękach policji. Spadł pan z krzesła?
- Wtedy myślałem tylko o tym, jak traumatycznego przeżycia doświadcza Monika.
- Naprawdę od początku wierzył pan w wersję żony? Nie zawahał się pan ani na moment?
- Wierzyłem nie w "wersję żony", tylko w prawdę. Byłem pewny, że nie popełniła żadnego czynu niezgodnego z prawem.
- Chyba czegoś nie rozumiem - dopytuje dziennikarka. To po co w takim razie wydał pan oświadczenie, w którym starał się pan od sprawy odciąć?
- Nigdy nie próbowałem się odciąć od sprawy, ani tym bardziej od mojej żony.
Przypomnijmy więc oświadczenie Roberta z lutego 2013 roku, wydane na pół roku przed ślubem z Głodek:
Z uwagi na dobro swoich dwóch małoletnich córek, postanowiłem rozstać się z Moniką G. - informował za pomocą swojego prawnika, który w przesłanym mediom oświadczeniu dodawał, iż robi to "na wyraźną prośbę mojego mocodawcy, przekazując dosłownie jego oświadczenie".
Dziś Janowscy twierdzą, że... "rozstali się dla dobra dzieci".
- Więc rozstanie było chwytem PR-owym?
- To nie był żaden chwyt. Faktycznie rozstaliśmy się na jakiś czas. Ale tylko dlatego, że byliśmy w tym czasie w trakcie sprawy sądowej o zmianę miejsca zamieszkania moich córek. To był też dla nich bardzo trudny czas. Mieliśmy nadzieję, że trochę uciszymy plotkarzy i oszczędzimy cierpienia dziewczynkom.
- Dobro dzieci jest dla nas najważniejsze, w takich chwilach nie ma mowy o żadnym PR-owym zagraniu.
Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć syn Roberta. Zobacz: "To Janowski ZERWAŁ KONTAKTY Z SYNEM i jego matką!"