Niedawny wpis na profilu Justyny Kowalczyk dał jej fanom do myślenia. Mistrzyni olimpijska napisała, że rok temu straciła "dzieciątko". Od tamtej pory sporo się wydarzyło: nowy związek, doktorat, złoto w Soczi, a jednak czas nie zaleczył ran. Wpis zilustrowała zdjęciem swojej pracy doktorskiej i psa.
Początkowo większość czytelników uwierzyła, że Justyna pisze o stracie dziecka, czyli poronieniu. Z czasem do głosu zaczęły dochodzić opinie, że pisze o śmierci psa. Ale, jak się okazało, nikt, nawet jej sąsiedzi w Kasinie Wielkiej, nie wiedział, że ma psa. Zobacz: Kowalczyk nie poroniła? Dlaczego pisze o "stracie dzieciątka"?
No ale przecież musiała mieć, skoro na zdjęciu widać, jak siedzi z nią podczas pisania pracy doktorskiej. Jakie jeszcze tajemnice kryje życiorys Justyny?
Jak informuje Fakt, rok temu sportsmenka przeżyła nieszczęśliwą miłość. To ona ponoć jest odpowiedzialna za jej kiepską formę w sezonie 2012/13.
Twarda, przyzwyczajona do morderczej harówki zawodniczka spotkała osobę, która najprawdopodobniej dała jej coś więcej niż przyjaźń i wsparcie podczas wielogodzinnych przygotowań do startów - pisze tabloid. Niestety, sprawy nie ułożyły się po myśli Kowalczyk. Jej wybranek nie zdecydował się porzucić rodziny i plany, jakie Justyna snuła na kolejne lata, trzeba było zweryfikować.
Czy gdyby zostawił dla niej rodzinę, byłaby szczęśliwa? W jednym z wywiadów Kowalczyk przyznała, że "jej życie znalazło się na wielkim rozdrożu":
Do niedawna miałam poukładaną przyszłość, wiedziałam, jak będzie wyglądać - mówiła na zakończenie ubiegłego sezonu. Teraz to się posypało, moje życie znalazło się na takim wielkim rozdrożu, że nie mam pojęcia, co się wydarzy po Soczi.