Borys Szyc postanowił zrobić sobie publiczny rachunek sumienia. W nowym wywiadzie z Vivą, na której okładce pozuje z damską nogą, opowiada o zdradzach, alkoholizmie i... nieudanym biznesie z Katarzyną Figurą i jej mężem-sadystą. Aktor wyznaje, że żałuje, że dał się im namówić na otwarcie wspólnej knajpy. Lokal był słynny z tego, że oszczędni właściciele nie przewidzieli toalety dla gości. Klienci musieli więc załatwiać się w krzakach i podcierać liściem.
Zrobiłem rachunek sumienia. Zobaczyłem, jakie rzeczy mi się popsuły, co potraciłem - wyznał Szyc. Podejmowałem wiele pochopnych decyzji. Kupowałem jakieś restauracje na Mazurach, gdzie straciłem wszystkie zainwestowane pieniądze, i jeszcze spłacałem za kogoś kredyt. Generalnie to chciałbym mieć tyle, co przepuściłem.
O lokalu Szyca na Mazurach władze Giżycka nadal pamiętają aż za dobrze. Nie dość, że aktor miesiącami nie płacił im za dzierżawę, to jeszcze nie chciał rozebrać opustoszałego i zniszczonego baraku. Przypomnijmy: Giżycko pozywa Szyca!
Jak się okazuje, na tym nie koniec wpadek. Szyc przyznaje, że przez pociąg do alkoholu stracił kilka ról. Biorąc pod uwagę, że jego średnia stawka za film wynosi ćwierć miliona złotych, przełożyło się to na konkretne straty finansowe.