Koncert Gosi Andrzejewicz w pizzerii w Myszkowie to chyba jej największa porażka odkąd wydało się, że nie potrafi zagrać na żywo swoich piosenek. Za potraktowanie z góry myszkowskiej publiczności wyżywa się na niej lokalna prasa. Naprawdę, nie byłoby nam na jej miejscu miło, szczególnie, że chciała przecież utrzymać tę chałturę w tajemnicy (w końcu czemu miał służyć zakaz robienia zdjęć?).
Gdy pojawiła się oczekiwana gwiazda wieczoru, okazało się, że to tylko gwiazdeczka, i do tego kapryśna i zakompleksiona - pisze Gazeta Myszkowska. Zaczęło się od zgrzytu, gdy ktoś z publiczności zrobił zdjęcie. Gosia Andrzejewicz przerwała śpiew, upomniała, że nie wolno. Inaczej nie zagra i już. Dlaczego? "Bo miała już kilka nieprzyjemnych sytuacji." Wykonywania zdjęć, co nie zdarza się gwiazdom z prawdziwym dorobkiem, zabroniła nawet reporterom gazet. Więc jak mamy o kapryśnej gwiazdeczce pisać?
Chwilę pograła, porywając do zabawy pod scenę głównie młodzież szkolną i nagle... przerwa. Ktoś zrobił zdjęcie, więc Gosia nie zagra. Po sali przeszedł szum zniecierpliwienia. Po występie Gosia szybko zniknęła w garderobie, tam rozdała autografy i robiła zdjęcia z "uprzywilejowaną" częścią publiczności. Pozostali musieli uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż "gwiazda" do nich wyjdzie.
Gazeta potwierdza też, że występ Gosi był nudny:
Koncert z pół-playbacku nie wszystkim przypadł go gustu, na wielu twarzach widać było ironiczne uśmiechy. Padały również komentarze w stylu "za sezon czy dwa nikt nie będzie o niej pamiętał, więc po co robi taki cyrk, a potem się dziwi, że się z niej śmieją".
W artykule znalazła się też fotografia Gosi z fankami, ze złośliwym podpisem: Gwiazdeczka (ta w środku).