Edyta Herbuś nie lubi wyrzucać pieniędzy w błoto. Wywiady ze sobą czyta za darmo, stojąc w kącie w kiosku. Słusznie, zastanawia nas tylko, dlaczego gazeta nie wysyła gwieździe egzemplarza z jej twarzą na okładce. Tak by chyba wypadało.
Nasza informatorka spotkała Edytę Herbuś w kiosku Ruchu w warszawskiej Arkadii. Czytała pismo Uroda ze swoim zdjęciem na okładce.
Ciężko było ją rozpoznać, ponieważ stała w kącie z nosem w gazecie - wspomina świadek. Nie kupiła tej gazety, jedynie dosyć długo ją przeglądała, po czym wyszła.
Przy okazji - znaleźliśmy w sieci przezabawny blog Edyty Herbuś. Czy możliwe, żeby to Edyta miała aż taki dystans do siebie? Jeżeli to ona go pisze (wątpimy), wybija nam z ręki wszelki oręż w walce ze sobą. Jeżeli pisze go jakiś jej fan, jest to najlepszy "fake blog", jaki czytaliśmy.
Zobacz: edytaherbus.pinger.pl
Najlepsze cytaty (naszym zdaniem):
Nie mam zdolności kredytowej. W banku powiedzieli, że nie zadowolają ich umowy o dzieło. Uniosłam się, "jestem przecież znana" - powiedzieli, że nie da się tego uwzględnić w ich kalkulatorze zdolności kredytowej!!!
Doda czerpała siłę z bujnych włosów Majdana. Bez niego jest skończona.
TO OFICJALNE: W 7. edycji będę tańczyć już jako gwiazda a nie tancerka.
Ile ja tracę na tej znajomości z Wałęsówną. Jestem za mało asertywna. To przecież taka brzydula, kula u (mojej wspaniałej) nogi.
Na pudlu pojawiła się dziś seks-taśma. Dzwonią do mnie redaktorzy Fucktu i SE. Założę się, że tego mięśniaka biorą za Ozdobę, a tę opaloną (mocne solarium) brunetkę za mnie.
Nikt nie dzwoni. Idę na kawę na pl. 3Krzyży.