Związek Lindsay Lohan i jej chłopaka z odwyku, Rileya Gilesa, jest już skończony. Znajomi aktorki mówią, że Lindsay rzuciła Rileya krótko po tym, jak wspólnie wrócili do Los Angeles. Para wróciła do miasta 25-ego listopada, po czym Lohan zakończyła niewygodny związek. Przyjaciele aktorki nie kryją zadowolenia. Uważają, że Riley sam jest sobie winien:
Lindsay jasno wyraziła swoje stanowisko. Powiedziała, że wszystko skończone. Miała już dość Rileya i tego, że wiecznie się obrażał i dąsał. Kiedy byli w Utah, tylko we dwoje, było między nimi dobrze. Ale później wrócili do Los Angeles. Lindsay kręciła film. Przez cały czas śledzili ich dziennikarze, a ona była stale zajęta; miała spotkania z reżyserami, agentami, wydawcami. Riley źle to odebrał; jego ego nie mogło tego znieść.
Riley ciągle miał pretensje. I nie był zbyt delikatny. Powiedział Lindsay, że powinna była zostawić go w Utah, razem z jego snowboardem. No i za nic nie płacił! Jasne, w ich związku to Lindsay jest bogata i sławna, ale bez przesady. Od czasu do czasu mógłby zachować się jak mężczyzna. Choćby zapłacić za colę. Przecież oni nawet nie pili alkoholu - nie wydałby dużo, nawet gdyby postawił jej coś do picia.
Nie będziemy udawać zaskoczenia. Czego można się było spodziewać po facecie, który zdradzał swoją narzeczoną na klatce schodowej?