Wczorajszy odcinek Jak ONI śpiewają niewiele różnił się od pozostałych, czyli przypominał zły sen zmęczonego autora sitcomów. Ta sama drewniana konferansjerka, ta sama (choć w inny deseń) inaczej pojęta awangarda w stroju Edyty Górniak i te same zabiegi uczestników, by obłaskawić widzów i zarobić na jeszcze jednym odcinku. Inne było dziś tylko jedno - średnia wieku publiczności w studio wzrosła, bo autorzy programu uparli się na przywożenie - w ramach "niespodzianek" - mam i babć wykonawców.
Tradycyjnie już Mikołaj Krawczyk unikał śpiewania, maskując brak słuchu ekspresją i urokiem serialowego amanta. Ocalony głosami wielbicielek nie cieszył się długo i został ponownie zagrożony, ponieważ Jakub Tolak postanowił nikomu nie wręczać Brylantowego Jockera. Niekłamany podziw wzbudził partner Patrici Kazadi, który unosił ją nad sceną bez okazywania wysiłku. Drugi występ był znacznie lepiej oceniony przez jury i publiczność, a mimo to Patricia znalazła się w parze zagrożonych.
Joanna Liszowska nie zachwyciła w piosence z Titanica, ale już w utworze Eurythmics spełniła oczekiwania swoich wielbicieli. Rewelacyjny był Piotr Polk w niezapomnianym temacie z filmu Casablanca, ale powalił wszystkich na kolana dopiero wykonaniem What a wonderful world. Górniak płakała, Cichopek płakała, a my zastanawiamy się, ilu widzom zbierało się wówczas na wymioty. Sztuczność tego show staje się nie do wytrzymania.