Nie milkną echa poruszającego wywiadu, którego Justyna Kowalczyk udzieliła Gazecie Wyborczej. Ujawniła w nim, że rok temu poroniła. Następstwem tego była depresja, z której jeszcze się nie podniosła. Sama Kowalczyk tuż po rozmowie wyjechała na trening za granicę. Wyjaśnia, że spodziewała się, jaką burzę wywoła swoim wyznaniem, dlatego zaplanowała wywiad tuż przed wyjazdem do Ramsau.
Jak ujawnia Fakt, ciąża była owocem romansu Justyny z żonatym dziennikarzem.
Romans, z jaki zmieniła się przyjaźń z jednym z dziennikarzy, dawał jej nadzieję na zupełnie inną przyszłość - pisze tabloid. Była nawet gotowa porzucić sportową karierę na rzecz rodziny. Niestety, sprawy nie potoczyły się tak, jak sobie wyobrażała. Ciąża, w jaką zaszła prawdopodobnie w marcu, pod koniec sezonu 2012/2013 zakończyła się poronieniem. Mężczyzna, którego pokochała, nie porzucił dla niej rodziny.
O sytuacji zawodniczki wiedzieli tylko nieliczni.
Chcecie poznać przyczynę problemów Justyny? Proszę zadzwonić do (tu pada nazwisko). Niech po męsku o wszystkim opowie - wymsknęło się jednej z bliskich Justynie osób.
Analizując teraz jej wypowiedzi, w świetle tego, co ujawniła w wywiadzie, niektóre z nich brzmią alarmująco.
Nikt, kto nie balansował na granicy życia i śmierci nigdy nie zrozumie - napisała niedawno w Przeglądzie Sportowym.
Zdaniem Super Expressu może to świadczyć o tym, że nachodziły ją nawet myśli samobójcze.