17-letnia Marysia Sokołowska zasłynęła tym, że nie chciała podać ręki Donaldowi Tuskowi, nazwała go "zdrajcą" i nie przyjęła od niego kwiatów. Z dnia na dzień stała się bohaterką prawicowej prasy. Dziennikarzom nie przeszadza nawet to, że zdaniem młodej gwiazdy Żydzi "sami siebie ładowali do pieców". Zobacz: "Pogromczyni Tuska": "ŻYDZI SAMI SIEBIE ŁADOWALI DO PIECÓW!"
W najnowszym numerze tygodnika wSieci szafiarka wymienia dziesięć grzechów głównych premiera. Wśród oskarżeń znalazły się zarzuty o katastrofę demograficzną i skrajne zadłużenie kraju. Tuskowi obrywa się także za promowanie ideologii gender oraz za brak chęci wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Przyłożył rękę do zapewnienia w ten sposób bezkarności agentów służb komunistycznych. Na miano zdrady narodowej zasługuje dobrowolne oddanie w ręce Rosjan badania katastrofy smoleńskiej, w której tragicznie zginęli Nasz Prezydent Lech Kaczyński oraz elita polityczna Polski - pisze Marysia. Pan Premier pozwolił na to, by wersja rosyjskiego MAK stała się wersją obowiązującą w świecie, bo wolał wówczas jeździć na nartach, niż błyskawicznie sprostować kłamstwa gen. Anodiny. Wspiera zakłamywanie historii. Zdrajca narodu - wylicza.
Dodaje też, że w latach 80-tych Tusk twierdził, że "polskość to nienormalność":
Mam tu konkretnie na myśli to, co ukazało się na przykład w 1987 roku na łamach magazynu "Znak". Wówczas Donald Tusk argumentował, że "Polskość to nienormalność". Że Polska - mówiąc w skrócie - to pewne urojenie.
Szafiarka przypomina też, że premierowi zdarzyło się szydzić ze starszych:
Panu Premierowi łatwo przychodzi szydzenie ze słabszych i wyśmiewanie ich. Pamiętam, jak wyśmiał publicznie starsze panie z Rodziny Radia Maryja.
Myślicie, że to początek dłuższej kariery?