Agnieszka Kotulanka prawie rok temu została odesłana przez producentów Klan_u_ na przymusowy urlop. Miała w tym czasie ułożyć swoje sprawy, a zwłaszcza rozwiązać problem alkoholowy. Niestety, plan okazał się chyba zbyt ambitny. Pozbawiona obowiązków aktorka, stoczyła się tak, że własna córka nie chce mieć z nią nic wspólnego. Zobacz: Przez alkohol straciła córkę! "Zerwała z nią kontakt"
Cierpliwość straciła także ekipa serialu. Producenci, po miesiącach przesuwania Kotulance "nieprzekraczalnego terminu" powrotu na plan, zdecydowali się uśmiercić jej bohaterkę. Aktorka nie zdołała dotrzeć nawet na nagranie sceny swojej śmierci...
W rozmowie z Faktem Kotulanka zapewnia, że czuje się już dobrze. Wyjaśnia, że powodem jej nieobecność w pracy była rezultatem... kontuzji barku, której nabawiła się podczas spaceru z psem. Z pewnością zaś nie ma nic wspólnego z alkoholem.
Nic nie będę komentować - oświadczyła dziennikarzowi tabloidu. Nikt mnie nie opuścił. Mam wielu przyjaciół. Wie pan, na razie miałam taką przygodę w psem. Bark mi wyskoczył i teraz chodzę na rehabilitację. Na razie o, tak tylko mogę ruszać ręką. Pies mnie pociągnął, potknęłam się i wywróciłam. Mam 2 psy. Nazywają się Maryśka i Lila. Ale już naprawdę muszę iść. Dziękuję, nie chcę już więcej żadnych wywiadów.
Przypomnijmy, jakie zdanie o swojej serialowej żonie i jej zdolności do pracy ma kolega z Klanu: Stockinger o Kotulance: "NIE DAŁA RADY"