Michał Witkowski postanowił niedawno podbić warszawskie salony. Znany pisarz założył bloga modowego i zaczął pozować na ściankach. Jako "Miss Gizzi" przekonuje, że od zawsze marzyły mu się duże pieniądze.
Zawsze marzyłem o tym, żeby było na bogato. Ja chcę zarobić na książce i iść do luksusowego butiku na zakupy, a nie prowadzić spory o literaturze - wyjaśnia w rozmowie z Fleszem. Interesują mnie tylko podróże do Spa. Najlepiej gdzieś blisko, pod Warszawą. Salonowy piesek z mnie. Jestem osobą superpłaską. Nie ma we mnie cienia głębi - całą głębię wygnał ze mnie prozac. Dla mnie prawdziwym szczęściem jest pójść na zakupy. Facet to ostatnia rzecz, o której bym pomyślał. Jestem w udanym związku z kartą kredytową.
Pisarz przyznaje też, że chętnie odcina kupony od swojej rozpoznawalności. Niedawno chwalił się zdjęciami z zabiegów kosmetycznych. Wyjaśnia, że nie musi za nie płacić.
Przywilejów bycia znanym doświadczam od dawna. Na każdym kroku mi łatwiej - zapewnia. Na przykład nie ma miejsca w hotelu, ale jak zdejmę czapeczkę, jak pani mi się przyjrzy, to miejsce się znajduje. Przyzwyczaiłem się do też do niepłacenia za operacje plastyczne i inne sprawy. A ostatnio dostałem złoty telefon. Wcale o niego nie prosiłem. Chcą dać – proszę bardzo. Miło mi. To jest przyjemne, bardzo to lubię. Teraz nie musiałbym już nawet prowadzić bloga. Jestem celebrytą.