Wprawdzie hollywoodzka kariera Alicji Bachledy Curuś zaczyna się i kończy na romansie z Colinem Farrellem, któremu urodziła nieślubnego syna, jednak widocznie to wystarczyło, by uważać się za wielką gwiazdę. Spora w tym zasługa polskich mediów, które tak ją traktowały. Efekty już są.
Gdy dostaje propozycje z kraju, stawia takie warunki, że producenci od razu się wycofują - mówi w rozmowie z Faktem osoba z branży.
Aktorki przez minione lata nie można było zobaczyć w żadnym amerykańskim filmie. Ona sama twierdzi wprawdzie, że ma już taką renomę, że nawet nie musi chodzić na castingi, jednak widocznie nie przekłada się to na konkretne propozycje. Zobacz: "Większość ról JEST MI OFEROWANA!" W wywiadach Alicja ciągle wspomina o jakiś niejasnych projektach, jednak gdy przychodzi co do czego, gra w tak fatalnym obrazie jak Bitwa pod Wiedniem.
Zdaniem specjalistów z branży aktorka mogłaby znacznie częściej występować w polskich produkcjach, bo dostaje oferty, jednak wszystko rozbija się o jej żądania finansowe. Podobno chce zarabiać co najmniej cztery razy więcej niż inne aktorki. Zobacz: "Za rolę chce CZTERY RAZY WIĘCEJ niż inne aktorki!"
Na tym nie koniec jej wymagań.
Wszystko musi być perfekcyjne, scenariusz napisany dla niej, a gaża ogromna - wyjaśnia informator tabloidu.
O to ponoć rozbił się jej udział w The Voice of Poland. Producentów nie było na nią stać. TVN, planujący zaangażowanie Alicji jako jurorki do X Factora, zrezygnował po zapłaceniu jej 100 tysięcy złotych za 10-minutową rozmowy.