Zmarła w poniedziałek po długiej walce z nowotworem Małgorzata Braunek była od 35 lat praktykującą buddystką. Przy swoim domu urządziła małą świątynię, w której spotykali się członkowie związku wyznaniowego Kanzeon. Śmierć aktorki bardzo zaskoczyła jej bliskich. Jeszcze do niedawna wydawało się, że jest szansa na wyzdrowienie. Braunek szykowała się do wyjazdu do niemieckiej kliniki, stosującej nowatorską metodę leczenia raka. Dzięki pomocy życzliwych ludzi, miała na to pieniądze.
Jej bliscy są w rozsypce - ujawnia w rozmowie z Super Expressem skarbnik Kanzeonu, Tomasz Jeżewski. Trochę ich ta sprawa zaskoczyła i przerosła. Rodzina jeszcze nie podjęła decyzji co do daty i formy pogrzebu.
Ciało aktorki zostanie najprawdopodobniej skremowane w spopielarni przy Cmentarzu Komunalnym Południowym w Antoninowie. Związek wyznaniowy, do którego należała, chce przechowywać urnę z jej prochami na ołtarzu w sali świątynnej, znajdującej się przy jej domu. Z tym jednak może być problem, gdyż polskie prawo nie przewiduje, jak na razie, przechowywania prochów w miejscu innym niż cmentarz.