Maryla Rodowicz swój pierwszy album wydała 44 lata temu. Od tamtej pory jest niekwestionowaną królową polskiej estrady. Jej grafik koncertowy pęka w szwach. Artystka zapraszana jest na regiolane koncerty plenerowe jak i występy zamknięte.
Przez te wszystkie lata Maryla dała się poznać jako ogromna fanka dziwnych strojów. W najnowszym wywiadzie zdradza, że jej garderoba jest wielkości sporego mieszkania.
Mam garderobę – 70 metrów kadratowych – i kostiumy już się tam prawie nie mieszczą. Wiszą, leżą w pokrowcach. Tych kostiumów są setki – mówi w rozmowie z Fleszem. Każdy specjalnie zaprojektowany i szyty na konkretny występ. Bo kostium musi współgrać z repertuarem, z daną sytuacją, z muzyką. Sukienki od projektantów sprawdzają się w prywatnych sytuacjach, ale nie na scenie. Czasami potem na trasach koncertowych mieszam elementy stylizacji, wkładam któryś z elementów po raz drugi.
Rodowicz zdradza także, że organizuje wystawę swoich oryginalnych strojów:
Będzie okazja, żeby je wszystkie obejrzeć! W przyszłym roku w maju w Bibliotece Narodowej w Warszawie odbędzie się ogromna wystawa moich kostiumów i archiwaliów. Szykuje się duża impreza pod nazwą "To był maj".
Pójdziecie zobaczyć?