We wtorek rano Macieja Dowbora wyprowadził z równowagi kierowca toyoty, z którym prezenter starł się na drodze. Jak twierdzi prezenter, jechał sobie spokojnie środkiem drogi na swoim wartym 50 tysięcy rowerze, gdy kierowca auta podjechał do niego tak blisko, że nieomal dotknął jego łokcia. Maciek przestraszył się, że chce go zepchnąć z drogi. Zobacz: Dowbor zaatakował kierowcę! "Chciał mnie zepchnąć z drogi"
Kiedy dogonił kierowcę na światłach, wywiązała się między nimi awantura, najpierw słowna, a potem z szarpaniną. Partnerka Maćka Joanna Koroniewska, zapowiada, że pójdą z tym do sądu.
Mam prawo jechać środkiem pasa, jeśli pobocze nie nadaje się do jazdy - wyjaśnia w rozmowie z Faktem prezenter. Na tym odcinku drogi nie ma ścieżki rowerowej, a na na poboczu jest kiepskiej jakości asfalt.
Dla Macieja dobra nawierzchnia jest ważna. Prezenter trenuje do zawodów triathlonowych, wymagających przejechania na rowerze 50 km. Musi trenować niemal codziennie. Zdaniem asp. Iwony Jurkiewicz z Komendy Stołecznej Policji nie jest jednak tak, że rowerzysta ma do dowolnej dyspozycji cały pasa ruchu.
Powinien poruszać się jak najbliżej prawej krawędzi jezdni, tylko jeśli wyprzedza inny pojazd, może to zrobić lewą stroną - wyjaśnia w tabloidzie.
Bez właściwej oceny stanu asfaltu na ul. Vogla w Warszawie nie ma możliwości stwierdzić, czy Dowborowi należał się mandat za tamowanie ruchu. Należy mu się za to za niewłaściwe oświetlenie roweru. Jak donosi Fakt, rower Dowbora mimo że ma ramę za 22 tysięcy i wyczynowe koła po 6 tysięcy każde, nie posiada z tyłu obowiązkowego światła odblaskowego. Za to grozi mandat w wysokości 100 zł.