Rafał Mroczek nie zwyciężył w finale pierwszej edycji Gwiazdy tańczą na lodzie. Pierwsze miejsce zajęła Olga Borys. Pogodziliśmy się już z myślą, że bliźniacy zgarniają wszystkie nagrody, więc jesteśmy w pewien sposób zaskoczeni. Może nawet rozczarowani?
Pomimo zapewnień finalistów, że bawią się świetnie, widać było, że nie o zabawę tu chodzi. Poziom programu był mocno wyśrubowany. Nic dziwnego, w końcu spotkały się w nim dwie serialowe "gwiazdy", które nie maja wielkich szans na sukces aktorski, więc muszą nadrabiać braki w popularności oraz budżecie w inny sposób. Na przykład ucząc się w ciągu trzech miesięcy imitować umiejętności, na których zdobycie trzeba wielu lat ciężkiej pracy.
Program obfitował w "dramatyczne" zwroty akcji. W czasie pierwszego przejazdu, Olga Borys doznała urazu żeber, ale mimo tego wyszła ponownie na taflę, wywołując żywiołowy aplauz publiczności oraz uzyskując najwyższe możliwe noty od wzruszonych członków jury.
Innym zaskoczeniem był strój Dody, która pojawiła się w klasycznej czerni, wprawdzie z głebokim dekoltem ale i tak zadziwiająco skromnie jak na jej możliwości. Kolejnym - że Tatiana Okupnik dość sprawnie posługuje się językiem francuskim.
W przebitkach pokazywano tych uczestników programu, którzy odpadli w kolejnych odcinkach, ale chętnie dzielili się z widzami swoimi refleksjami, jak bardzo udział w programie wzbogacił ich życie emocjonalne. Ewa Sonnet, która specjalnie w tym celu przyjechała z Ameryki, z której miała już nigdy nie wracać, z ujmujacą skromnością oznajmiła, że po prostu ma wrodzony talent do łyżwiarstwa.
Ponieważ tym razem oceny jury nie liczyły się w ogólnej punktacji i o wszystkim mieli decydować widzowie, realizatorzy podkręcali atmosferę, pokazując co chwila, jak rozkładają się głosy oddawane na finałowe pary. Ostatni z trzech programów uczestnicy mieli obowiązek zatańczyć do piosenek Dody. Oboje finaliści skrupulatnie wykorzystywali każdą okazję, żeby się jej podlizać, były więc i wybrane pod jej gust kreacje Olgi Borys i zgodne lizusowskie deklaracje braci Mroczek, jak to uwielbiaja śpiewać piosenki Rabczewskiej pod prysznicem.
Wokalistka nagrodziła Mroczka wypowiedzią, że wzruszyła się do łez i jego występ do jej piosenki był "najpiękniejszą chwilą w jej życiu". Dwadzieścia punktów! - zakończyła tę emocjonalną wypowiedź. Właściwie czemu nie tyle, skoro i tak noty jury miały nie mieć znaczenia.
Dziesięć lat jestem na scenie, ale jeszcze nikt nie sprawił mi takiej przyjemności - wyznała Oldze Borys. Trzydzieści! - dołożyła swoją punktację.
Doda nie chcąc się więcej narażać Radzie Etyki TVP, oszczędziła nam tym razem zapadających w pamięć cytatów, pozbawiając program jedynego ciekawego elementu. Czy czekacie już na drugą edycję (z Foremniak i Maserakiem)?