Artur Żmijewski uznał niedawno, że ma już dość _**Ojca Mateusza**_. W końcu odszedł z Na dobre i na złe nie tylko po to, by zamienić lekarski kitel na sutannę. Aktor zrozumiał, że wpadł w kolejną szufladkę i żaden poważny reżyser już go nie zatrudni. W tej sytuacji zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę i poszukać nowych wyzwań poza serialem.
Poinformował producenta, że odchodzi - potwierdza w rozmowie z tygodnikiem Na żywo osoba z produkcji.
Na tę deklarację producent zapytał ponoć, jak może go przekonać. Serial bez głównego bohatera wydał mu się bowiem trudny do utrzymania na antenie. Żmijewski dostrzegł w tych negocjacjach szansę na spełnienie swojego wielkiego marzenia o reżyserowaniu.
To niebywała sytuacja, że aktor reżyseruje sam siebie, a w dodatku jest głównym bohaterem - ocenia w rozmowie z tabloidem osoba z produkcji.
Żmijewski wydaje się wreszcie zadowolony. Nie tylko ma możliwość realizowania swojej wizji artystycznej w reżyserowanych przez siebie odcinkach lecz także świetnie wychodzi na tym finansowo.
Za reżyserię jednego odcinka, który kręcony jest w ciągu 5 dni dostaje honorarium w wysokości 15 tysięcy złotych. Do tego jeszcze pensja aktorska za jeden dzień zdjęciowy, 4 tysiące - wylicza informator tygodnika. A na konto gwiazdora wpływają także tantiemy za powtórki serialu na wszystkich kanałach. W tym roku na "Ojcu Mateuszu" zarobi co najmniej 1,5 miliona złotych**.**
Przypomnijmy, że dla Żmijewskiego to już 11. (!) sezon w sutannie.