Proces przeciwko "gosposi" Violetty Villas, oskarżonej przez syna gwiazdy o niedopełnienie obowiązku opieki nad ciężko chorą kobietą oraz zmanipulowanie jej do tego stopnia, że w testamencie wydziedziczyła własnego syna, zapisując wszystko "opiekunce", ciągnie się od ponad dwóch lat. Spór dotyczy domu w Lewinie Kłodzkim, okupowanym aktualnie przez Elżbietę B. oraz jej przyjaciółkę, które, jak twierdzą sąsiedzi, doprowadziły posiadłość do jeszcze gorszego stanu niż był, a to spory wyczyn.
"Opiekująca się" zmarłą w 2011 roku artystką Budzyńska nie przejmuje się na razie tym, że w Sądzie Okręgowym w Świdnicy toczy się przeciwko niej sprawa o psychiczne znęcanie się nad Villas i nieudzielenie jej pomocy. Ale, jak wynika z ustaleń Gazety Wrocławskiej, wkrótce będzie musiała się tym zainteresować. Jak bowiem ustalili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, Villas, przepisując na nią majątek, nie była świadoma swoich czynów.
Jak ujawnia rzecznik świdnickiego sądu, Agnieszka Połyniak, dokument dotarł już do sądu.
I sąd taki dowód dopuścił - potwierdza rzeczniczka. Teraz strony mają 21 dni na ewentualne zastrzeżenia.
Ekspertyza powstała na wniosek rodziny zmarłej. Gromadzenie dowodów trwało rok.
Instytut wziął pod uwagę wszystkie możliwe dokumenty dotyczące Villas od 2007 r.: opinie lekarzy, w tym psychiatrów (piosenkarka na krótko przed śmiercią trafiła do szpitala psychiatrycznego), jej zeznania z prokuratury, zeznania świadków... - pisze Super Express.
Z ekspertyzy biegłych ucieszył się syn zmarłej, Krzysztof Gospodarek. Ma nadzieję, że wreszcie będzie mógł wejść do domu matki, a może nawet ocalić parę pamiątek, chociaż, biorąc pod uwagę, jak w jej posiadłości rządziła się "gosposia" wydaje się mało prawdopodobne, by jakieś zostały.
Czekam na decyzję sądu. Dopiero wtedy mogę cokolwiek zrobić - wyjaśnia Gospodarek. Chciałbym zabezpieczyć dom przed ruiną, uporządkować teren. Bardzo chciałbym stworzyć tam dom pamięci.
Miejmy nadzieję, że będzie to jeszcze możliwe.
Zdjęcia domu z 2011 roku: