Dziś w studio TVN nastąpiło poplątanie z pomieszaniem - czwórka uczestników z Tańca z gwiazdami dobrała się z czwórką z Po prostu tańcz i w takim składzie dali stacji zarobić jeszcze w tydzień po zakończeniu obu programów. Jury też było mieszane, tym razem zasiedli w nim sami profesjonaliści, a do prowadzących dołączyła Kinga Rusin.
Jako pierwsi na parkiecie zaprezentowali się Diana Staniszewska i Rafał Bryndal. Para o tyle sympatyczna, co podobna pod względem sylwetek. "Sasza" pokazała, co potrafi, Bryndal się pobujał, rewelacji nie było. U Mateusza Damięckiego i Ani Bosak też nie, ale za to jurorzy i prowadzący koniecznie chcieli ich ze sobą wyswatać. Wszyscy zachwycali się ich urodą. My od siebie chcemy dodać, że jeśli będą wychodzić razem na randkę, to trzeba pamiętać, skąd są te pieniądze na słodki napój i pizzę.
Główną atrakcją miały być wystepy dwóch finalistek Tańca z gwiazdami. Ania Guzik w parze z Rafałem "Roofi" Kamińskim zatańczyła niezłe tango i hip-hop. Wyk.....ście ciężko jest poczuć na parkiecie taki flow - skomentował Michał Piróg.
Justyna "Przegrała-Życie" Steczkowska zatańczyła zaś ze zwycięzcą konkurencyjnego show Maćkiem "Glebą" Florkiem. I to nie pomogło. Tango było nawet gorące, ale taniec nowoczesny to już nie to, Steczkowska w luźnym kombinezonie jakby straciła ochotę do prężenia się na prawo i lewo. Zresztą i tak straciła przez ostatni tydzień tony sympatii, "Gleba" nie miał jak pomóc, Justyna przegrała (życie?) po raz kolejny. Beata Tyszkiewicz chyba się zapłacze.
Znów triumfowała "zwalista słowiańska blondyna", choć nagroda specjalna należy się Piotrowi Gąsowskiemu. Czytając w odwrotnej kolejności wyniki głosowania, wskazał Anię i Rafała jako przegranych, przez co automatycznie wygadał się, że to oni zwyciężyli.
U Kingi Rusin widać było duże napięcie, wyraźnie za bardzo się starała, psując zabawę, bo przecież nie o to w rozrywce chodzi. Zła passa sprawiła, że boi się potknięć i wyautowania. Ten mechanizm psychologiczny tłumaczy idiotyczne odzywki, które w tym sezonie kojarzyliśmy raczej z Dodą w "Gwiazdy tańczą na lodzie za abonament".
Kingo, naprawdę, z takiej depresji można się podnieść tylko we dwoje. Granie nieustępliwego singla to droga donikąd.