Do niedawna Janusz Korwin-Mikke był przez innych polityków i dziennikarzy traktowany jak niegroźny wariat, który zapraszany do telewizji wygłasza swoje kontrowersyjne poglądy i nikomu nie szkodzi. Kiedy jednak uderzył w twarz ministra Michała Boniego i zaczął opowiadać w Europarlamencie o "czarnuchach", niektórzy chyba zweryfikowali swoje poglądy. Nie przeszkadzało im, kiedy obrażał niepełnosprawnych, kobiety i homoseksualistów, jednak groźba oberwania od Korwina w twarz wyraźnie podziałała na wyobraźnię polityków.
Wczoraj w Telewizji Polskiej doszło do niecodziennego incydentu. Lider Nowej Prawicy został zaproszony do programu Woronicza 17, prowadzonego przez Tomasza Sekielskiego. Jednak tuż przed wejściem do studia wydawca poinformował go, że nie weźmie udziału w audycji, bo sprzeciwili się temu pozostali jej uczestnicy. Postawili ponoć ultimatum, że albo Sekielski będzie rozmawiał z nimi bez Korwina, albo tylko z nim samym. Prowadzący wybrał tę pierwszą opcję.
W programie ostatecznie pojawili się Andrzej Halicki z PO, Mariusz Błaszczak z PiS, Krzysztof Gawkowski z SLD, Barbara Nowacka z Twojego Ruchu oraz Adam Struzik z PSL. Korwin wściekły opuścił gmach TVP.
Nie chciałem przepychanek w studiu, cyrku na wizji - tłumaczy w rozmowie z Pressem Sekielski. Gdyby do studia wszedł Janusz Korwin-Mikke, program zapewne skończyłby się już po kilku minutach. Wolałem tego uniknąć, dlatego Korwin-Mikke w studiu się nie pojawił.
Nie wiadomo, czy bojkot polityka będzie trwał. Twórcy programów publicystycznych mają bowiem dowolność w zapraszaniu gości, a obecność Korwina i jego kontrowersyjne poglądy podwyższają oglądalność.
Sam Korwin na swoim profilu wyraził oburzenie:
O godz.10.15 jestem w TVP Info. Nie, nie ma mnie - ostracyzm ze strony tych para-polityków.