Wokół tematu problemów psychologicznych w Polsce nadal panuje zmowa milczenia. Dlatego też wszystkich zszokowała Justyna Kowalczyk, która wyznała, że od lat walczy z depresją i nie pomagają jej nawet leki.
Tym razem do poważnych problemów przyznała się Justyna Pochanke. Prezenterka Faktów wyznała, że kilka lat temu nie radziła sobie ani z pracą ani z życiem osobistym.
Miałam taki moment w życiu, cierpiałam przez długie lata na bezsenność. Jadłam w nocy, pracowałam w dzień, pędziłam przez życie, machając ręką na problemy, które wydawały mi się błahe – mówi na łamach Zwierciadła. Myślałam, że jestem biologicznym fenomenem albo dziwolągiem. Dwie, trzy godziny snu i jazda. Siedziałam jak żona Lota, jak skamieniała, łzy płynęły same, nie potrafiłam nawet odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Prezenterka zdradza, że pomogli jej najbliżsi. Szybko zareagowali na to, co się z nią dzieje.
Jestem szczęściarą, bo mam superrodzinę, ludzi, którzy w porę wyłapują takie sygnały –mówi. Córka, już wtedy nastoletnia, była chwilami silniejsza ode mnie, gotowa do pomocy. Mąż zamykał mnie w nocy w sypialni, żebym spała, nie oglądała telewizji, nie lunatykowała, nie paliła papierosów. Zajęło mi dwa lata, zanim przespałam pięć, sześć godzin bez przerwy.
Moje szczęście? Fajna córka, mądra, dobra i wrażliwa. Mąż, o którym wciąż mówię, że jest jak chiński mur, na którym się oprę i się nie zawali. Mam superbrata. Wszystko inne może się zawalić, ale jeśli jest mocny dom, to się człowiek pozbiera.