W poprzednią niedzielę przy Alei KEN w Warszawie doszło do tragicznego wypadku. Prowadzący BMW Dariusz K., mając czerwone światło, wjechał w przechodzącą na pasach kobietę. Jechał bardzo szybko. Licznik w aucie zatrzymał się na 85 km/h. 63-latka, która wracała z odwiedzin u córki, zginęła na miejscu. Badania wykazały, że były mąż Edyty Górniak nie był pod wpływem alkoholu, lecz kokainy. Sąd zdecydował o areszcie tymczasowym na trzy miesiące. Zobacz: Dariusz K. "POSIEDZI od 4 do 8 lat"?!
Zgodnie z Kodeksem Karnym Dariuszowi K. grozi do 12 lat pozbawienia wolności. Celebryta odmówił składania zeznań. Jeden ze świadków tragedii, Filip Chajzer, twierdzi, że Krupa wyglądał na obojętnego, patrząc na zabitą przez siebie kobietę. Jak jednak zapewniają osoby z jego otoczenia, bardzo przeżywa to, co się stało. Widocznie dotarło do niego, że to koniec jego kariery.
Gdy w areszcie zaczęło docierać do niego, co zrobił, że zabił kobietę, załamał się. Chciał popełnić samobójstwo - twierdzi w rozmowie z Rewią jedna ze znajomych K. Martwi się też o syna: I wciąż pyta o syna Alanka. Martwi się o niego. I nie tylko. Gdy przez chwilę mógł w sądzie porozmawiać ze swoją partnerką, zapewnił ją, że zabezpieczy przyszłość jej i ich córeczki.
Przypomnijmy, że po samym wypadku był znacznie bardziej opanowany: Dariusz K. NIE POMÓGŁ OFIERZE PO WYPADKU?! "Podszedł, spojrzał i odszedł"