Janusz Panasewicz i zespół Lady Pank należą do weteranów polskiego rocka, którzy wciąż cieszą się dużą popularnością i sympatią fanów. Zarabiają na tym duże pieniądze. Niestety, wokalista po raz kolejny udowodnił, że nie szanuje ludzi, którzy przychodzą go posłuchać. Ich cierpliwość została wystawiona na dużą próbę - podczas niedzielnego koncertu grupy w ramach trasy Lata z Radiem w Tarnobrzegu "Panas" był wyraźnie niedysponowany. Wyglądał żałośnie - zataczał się i nie znał słów własnych piosenek. Skończyło się na wygwizdaniu i zerwaniu umowy przez Polskie Radio. Przeprosiny też nie brzmiały zbyt przekonująco... Zobacz: Panasewicz dał koncert PO PIJAKU?!
To oczywiście nie pierwszy tego typu "występ" Panasewicza. Jak wspomina jeden z organizatorów koncertu finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Kole w 2013 roku, również wtedy nie powinien był w ogóle wychodzić na scenę.
Na finał w 2013 zaprosiliśmy właśnie ten zespół, którego występ został zaplanowany na godzinę 19:00, jednak już o 17:30 baliśmy się, że Panas nie da rady. Gdy muzycy zagrali intro, nasze przerażenie sięgało zenitu, kiedy to wokalista ledwo wszedł na scenę po schodach, prawie nie upadając na ostatnim schodku - opisuje w rozmowie z Pudelkiem. Na koncert przyszło blisko 15 tysięcy osób, co jak na nasze warunki miejskie to ogromna ilość, jednak co zobaczyli? Pijanego wokalistę, który coś bełkocze przez pierwsze kilka utworów, wykonuje dziwne ruchy. Na dodatek w trosce o zdrowie Panasa ustawiliśmy bezpośrednio pod sceną ochroniarzy, którzy w razie "lotu" ze sceny - złapią go. Prawdopodobnie po 30 minutach, doskwierający wszystkim przybyłym mróz, również trochę otrzeźwił wokalistę, który już nieco bardziej zrozumiale wypowiadał słowa. Ludzie byli zażenowani, a my jako organizatorzy niestety musieliśmy się tłumaczyć za zespół, tym bardziej, że to koncert o znacznym celu i prestiżu - WOŚP.
Być może w Tarnobrzegu też by dał radę, gdyby było chłodniej?
Zobaczcie wideo: