Magda Gessler lubi myśleć i mówić o sobie jako "zbawicielce" restauracji, które odwiedza w ramach swojego programu w TVN. Nie bez powodu tytułuje się "kurwa Magdą boską", podkreślając w wywiadach, jak wiele robi dla restauratorów pokazywanych w Kuchennych Rewolucjach. Szczytem megalomanii jest plan nakręcenia filmu o sobie samej. Zobacz: Gessler szuka aktorki, która ją zagra!
W najnowszym wywiadzie dla Gazety Wyborczej Gessler jest równie skromna. Zapewnia, że dzięki jej programowi "cementowane są więzi międzyludzkie", a ona sama "robi to dla ludzi"... I oczywiście jest bardzo zapracowana, ale nie odczuwa zmęczenia.
- Mało snu, dużo pracy. Jak pani daje radę? - pyta zatroskana dziennikarka.
- Po prostu daję. Sama nie wiem jak. W ubiegłym tygodniu skończyliśmy nagrywać "MasterChefa", a teraz właśnie ruszamy z nowym sezonem "Kuchennych rewolucji". (...) Już mogę powiedzieć, że to będzie najbardziej emocjonujący sezon. Jakość polskich restauracji jest coraz wyższa, rodziny, które je prowadzą, łączą się, nie emigrują. "Kuchenne rewolucje" nie tylko uczą, jak dobrze gotować, ale także cementują relacje międzyludzkie, które dzięki stabilności ekonomicznej stają się lepsze. To się może wydawać nieprawdopodobne, ale jest prawdziwe.
- Co pani myśli o bohaterach, którzy są niezadowoleni z pani rewolucji, albo co gorsza, idą do sądu?
- Nic. Kompletnie mnie to nie interesuje. Nie odbieram tego jako niewdzięczności. Uważam, że to jest problem człowieka, który ma swoją szansę, swoją gwiazdkę z nieba, a jej nie wykorzystuje. Trudno. On za to płaci, bo on sobie wybiera los. Ja nigdy dalej o tym nie myślę.
"Szansą" dla jednego z uczestników było jedzenie zepsutych ogórków, dla innego - wyzwiska i wybuchy gniewu gwiazdy, zaś dla jednej z rodzin - pokazanie ich prywatnych problemów całej Polsce. Zastanawiają się nad pozwem zbiorowym.
Przeczytajcie, warto:
Celebrytka TVN dodaje, że wcale nie czuje się sławna oraz że jest oczywiście ostatnią deską ratunku dla restauracji, które odwiedza:
- Żeby było jasne - ja w ogóle nie czuję się gwiazdą. Jestem tak zapracowana... Kiedy robię rewolucję, nie pamiętam, że każdy mój ruch śledzi kamera. Robię ją dla tych ludzi.
- Nie wmówi mi pani, że restauratorzy nie traktują pani jak guru.
- Rzeczywiście, jak jeżdżę po Polsce z "Kuchennymi rewolucjami", często, jak wchodzę do restauracji, dostrzegam ciężkie przerażenie. Boją się. Ale szybko się orientują, że jestem ich ostatnią deską ratunku, żeby mogli przeżyć. I naprawdę, te restauracje, którym się udało, żyją teraz z 8-10 tys. zł dziennie. A wcześniej miały po 300 zł. To jest przełożenie.
Magda zapewnia również, że identyfikuje się z właścicielami restauracji walczących o przetrwanie, bo sama przeżywa podobne dramaty. A na swoich lokalach oczywiście prawie nie zarabia:
Doskonale wiem, co to znaczy walczyć o swoją restaurację, bo całe życie walczę o U Fukiera. Wie pani, jak duży jest czynsz na Starówce? Mam pojęcie, co ci ludzie przeżywają, rozumiem ich. Przecież ja, tak jak oni, też mam swoje problemy. To jest bardzo ciężki zawód. Na tym się nie robi kokosów. To trzeba po prostu kochać.
Na szczęście jej programy wciąż generują duże zyski: przez ostatni rok Kuchenne Rewolucje i Masterchef zarobiły dla TVN-u 133 miliony złotych z reklam! Magda zarabia więc obecnie więcej na "ratowaniu życia" innym niż na własnych restauracjach. Zobacz: Magda Gessler zarobiła... 133 MILIONY ZŁOTYCH!