Teraz nawet brytyjskie media interesują się bulwersującym przypadkiem 30-letniej Joanny Czarneckiej, która w Iławie wyrzuciła swoje nowonarodzone dziecko, bo "nie chciała być w ciąży".
Kobieta pracowała w fermie drobiu i ukrywała fakt, że spodziewa się dziecka. Urodziła w toalecie podczas popołudniowej zmiany a potem po prostu... wyrzuciła noworodka za płot fermy. Szefowi powiedziała, że źle się poczuła, ale ten odkrył ślady krwi na ubraniu kobiety i zawiózł ją do szpitala. Czarnecka skłamała w rozmowie z lekarzami i powiedziała, że dziecko zmarło w toalecie. Śledczy nie znaleźli jednak jego ciała.
Noworodek leżał w zaroślach przy ogrodzeniu fermy dwa dni aż przypadkiem znaleźli go policjanci. Jak mówi Barbara Chomik z elbląskiego szpitala to cud, że dziewczynka przeżyła: panowało wówczas ponad 30 stopni a noworodek nie miał dostępu do pokarmu. Mógł zostać zabity przez dzikie zwierzęta.
Czarneckiej grozi teraz do 5 lat pozbawienia wolności za próbę dzieciobójstwa. Już zdążyła odwiedzić swoją córeczkę, której dała na imię Zuzanna.